wtorek, 28 maja 2019

Zabrakło niedzwiedzi do upolowania....

Dawno nie pisalem nic na tym blogu, nie zalezy mi na wybujalej grupie czytelnikow, w zasadzie pisze dla siebie, aby dac upust swoim emocjom i frustracjom.

Od mniej wiecej 2 lat jestem sam. Czy jest mi z tym dobrze? - Nie jest.

Ostatnio wzieło mnie na rozważania, mialem chyba z 7 nieudanych zwiazkow. Do tej pory nie wiem co bylo nie tak. Wiem tylko ze konczyly sie one zazwyczaj tragicznie. Tragedia ta polegala na tym, ze mialem tak bardzo dość, ze albo upijalem sie bezustanie albo szedlem na bok kiedy juz nie mialem sily dalej tego ciagnać. Dlaczego?

Sam nie moge sobie odpowiedziec na to pytanie, po prostu za bardzo kochałem, żeby znow probować cos tlumaczyć, kiedy każde tlumaczenie zmierza do kłotni, a kłotnia tylko szarga moje nerwy i potem musze patrzec na moja partnerke zacietrzewioną w sobie, ktore zachowuje sie jakbym nic dla niej nie znaczył.

Oczywiscie bylo też kilka takich zwiazkow, ktorych nie utrzymalem, bo byly dla mnie forma pocieszenia, te jednak nie konczyly sie klotniami, a raczej naturalnym wygaszeniem jakiejkolwiek interakcji na poziomie emocjonalnym.

Teraz chwile o mnie, mam 29lat, skonczona inżynieria chemiczna i procesowa na poziomie magisterskim, 4 lata doświadczenia i praktyk. Potem przez rok doktorat na zagranicznej uczelni, ktory zakonczyl sie niepowodzeniem, nie z mojej winy, co raczej za decyzją stakeholderów, którzy zmienili approach- przez co doktorat wydawal sie juz nie korelujacy z moją poprzednia sciezka kariery- stad decyzja o rezygnacji.
Studia robilem najpierw z motywacja, ze cos dadza, ze bedzie mozna wykorzystac w praktyce nabyta wiedze, potem juz z pasja, to co napoczatku bylo pod gorke zaczelo sie ukladać w spojna całość i zaczelo sprawiac przyjemność.
Od 4 lat nie mialem wakacji, nie mowiac o 1-tygodniowych wyjazdach na narty. Wszystkie wakacje poswiecalem robiac praktyki, aby miec lepszy start w kariere lub wykorzystywalem wypracowany urlop na przeprowadzke i zmiane firmy. W zasadzie od jakiegos czasu nic nie robie tylko programuje sam swoje zycie tak, aby sie w pewnie sposob ustawic.
Mysle ze kazdy facet tak robi, ma gdzies zakodowane podswiadomie, ze jest głownym zywicielem rodziny, zawsze biegal za mamutem, a teraz pozostala w glowie ta presja, ze to on bedzie wiecej dawał.

Ale nie o tym mialem pisać... Myslalem ostatnio o zwiazku, chcialbym sie osiedlić, gdzies miec swoje miejsce gdzie ma być zawsze milo, gdzie chce sie wracac po walce poza domem, gdzie moge odpoczac i mam przestrzen do zagospodarowania przez siebie.
Przez ostatnie kilka lat zmienialem miejsca zamieszkania 2-3 razy w ciagu roku- bardzo meczace fizycznie, ale nie tylko bo takze psychicznie- ciagle wyjscie ze strefy komfortu, regularny trening zaradnosci.

Natrafilem ostatnio na kilka artykulow na necie chcac bardziej zglebic czego tak naprawde chca ode mnie kobiety. Czytalem kilka ksiazek m.in popularnego Greya, o zwiazkach toksycznych i kilka roznych przygodowych ksiazek z cyklu "jak wyrywalem ekstra laski".
Zalogowalem sie tez na kilku portalach randkowych i zrobilem kilka eksperymentow. Chcac sprawdzic czy kobiety faktycznie "leca na kase"- spreparowalem kilka zdjec tak abym wygladal na ciekawego zyciem i bogatego ustawionego faceta.

To co teraz napisze moze bedzie przykre dla niektorych kobiet, ale przyznaje ze z kazdym kolejnym zwiazkiem mam coraz mniej checi, coraz bardzie mam wrazenie ze kobiety sa materialistycznymi pasozytami, że ich głowym celem jest "upolować męża, który jest ustawiony" aniżeli samemu sie dobrze ustawić w życiu.
Z kolei te kobiety, które juz sie ustawia w zyciu maja takie wymagania, które od razu mnie przekreślaja, powiniennem być zajebisty jak Lewandowski, zeby w ogóle moc z nimi porozmawiać. Po krotkim hej i kilku zdaniach konczy sie rozmowa, gdyż one tylko odpowadaja- jakby z grzecznosci, nie nawiazuja same kontaktu, nie pytaja, nie wychodza z inicjatywa. Oczywiscie do wiekszosci nie mam nawet dostepu bo juz na poczatku daja kosza. Nie wiem na co licza te ktore tylko odpowiadaja? Ze teraz ja je pochlone super tekstem, co ja w ogole mam pokazac? U zwierzat jest jakis taniec godowy, a tu nawet nie wiem co one chca uslyszec? Nikt mnie nie uczyl podrywania, przeczytalem kilka ksiazek o PUA i cos tam wiem, ale znowu podazanie jakims algorytmem i odhaczanie kolejnych punktow oraz trzymanie na sztuczno formy, ktora powoduje ze ona sie smieje czy zahowuje w konkretny dla mnie sposob jest manipulacja czlowieka, a poza tym czuje sie bardzo nieswojo musząc "grać Boguslawa Linde" wiedzac dodatkowo, że przecież jak bedziemy razem to bede inny.
Te, które nie sa zyciowo ustawione są chetne, ale nie maja dla mnie nic do zaoferowania, poza tym ze mysla ze seksem załatwia wszystko i beda sie tylko usmiechać. Przeciez my nie jestesmy jak maszyny do seksu, chociaz statystycznie wynika że najabardziej nam zalezy wlasnie na tym oraz
Ale to też nie ważne, bo przeciez wystarczy znaleźć jedna taka, które po prostu cie pokocha takiego jakim jesteś... Nie takie łatwe.
Czego wy kobiety naprawde chcecie? -Czytam, ze chcecie faceta zaradnego i zdecydowanego, ale ugodowego. Pracowitego, ale tez majacego duzo czasu dla partnerki. Zabawnego i powaznego. Silnego, ale nie mieśniaka, romantycznego i pragmatycznego....
Naprawde zajebisty zestaw przeciwienstw, ktore jak mniemam wynikaja z dwoch koncepcji zwiazku- starej opartej na podswiadomym rozdziale ról- meżczyzna zapewnia byt, kobieta- chroni dzieci ale też na nowoczenym partnerstwie- wszystko powinno byc dzielone po rowno.

Mialem kilka przypadkow, że wracajac do domu z pracy, zjebany jak pies, bo szef potrzebował szybko 4 rysunkow instalacji, szybkiego domowienia pewnych czesci i zbudowania algorytmu na pewne urządzenia procesowe, dostawałęm bure, że zamiast lezec na kanapie mógłbym odkurzyć, albo pojsc po zakupy, albo naprawic to i owo.
Tymczasem kiedy ona byla w pracy tego samego dnia pisala do mnie ciagle na fejsbooku o pierdolach co jej sie przydarzylo, na co odpowiadalem z grzecznosci (gdyby nie odpisywal to dostalbym awanture ze olewam), ale przeciez ona wiedziala ze jestem w pracy. Kiedy jestem w pracy to jestem w pracy. Kiedy jestem w domu to chce odpoczac. Kiedy wychodze na piwo to chce sie spotkać ze znajomymi i uzupelnić wlasne potrzeby kontaktu. "Zaraz, zaraz... z kim idziesz i gdzie i po co, ja ci nie wystarczam, powinienneś siedziec ze mna w domu....".
Kiedy wracam do domu to albo dostaje nowe zadania do wykonania albo mam sie nia zajac.
Po pierwsze czemu ona rozdaje te zadania i kto jest arbitrem co jest do zrobienia a co nie? oraz w jakim stopniu? Czy mycie za szafa jest jeszcze norma czy juz nie? A czy odkurzanie codziennie i mycie podlogi tez jest normalne?
Kazdy ma inne wyczucie, piekna i brudu oraz wizje odpoczynku.
Kiedy mam sie nia zajac to wychodzi na to, ze ja mam być kreatywny i wymyślać nowe miejsca lub nowe sposoby spedzenia wolnego czasu. Dlaczego ten obowiazek spoczywa na mezczyznie? ... Bo to on jest glowa rodziny i o kobiety trzeba dbać, zeby nie uschły jak ta róża z malego ksiecia...
A moze to ja jestem ta róża...
Dlaczego, ja musze sie o nia starać wiecznie całe juz zycie o nia zabiegać? W czym ona jest taka dobra, ze musze to robic i na kazdym kroku pokazywać? Przeciez to ze zabierdalam jak wol, kiedy mam chwile to jeszcze sie doksztalcam, pracuje w inzynierii, znam 3 jezyki i codziennie walcze o lepszy status materialny to malo. Ze znam sie na geopolityce, sociologii tlumu i mam od chuja doswiadczen tych tematach nie czyni mnie interesujacym mezczyzna.
Dla niej najwazniejsze sa kwiaty. Dlaczego nie dajesz mi kwiatow? Moglbys kiedys cos mi dać tak od siebie niespodziewanie? No ale przeciez codziennie jestem, rozmawiamy, daje ci wsparcie, daje dobre rady, otwieram pewne horyzonty, jestem cieply, wspolczujacy i troskliwy, ale to jednak za malo.
W koncu mi sie wyrwalo... wiesz co, dobra... zapisze sobie w kalendarzu i srednio co dwa miechy przyniose ci te kwiaty... Awantura na maksa.

Ciagle sie powtarzaja te same schematy, jakbym musial ciagle cos komus udowadniać, a ja mam po prostu dosyć. Jak kocham to kurwa kocham. Nie chce zeby ciagle ktos podważal to czy kocham juz dobrze czy jeszcze za malo. To ze sie staram widac po moich czynach, ze jestem na kazde zawolanie pomocny, ale ze mam inne przywary, ze lubie od czasu do czasu zaoszczedzic dzien na sprzataniu, albo ze cie nie zabiore gdzies, bo mam ciekawy artykul do przczytania... dla ciebie to robie... Moje zdobywanie doswiadczen zaprocentuje, to jest po to abym byl bardziej swiadomy obecnej sytuacji finansowo-ekonomicznej, aby sie nie okazalo ze na przyklad podniesli podatek i zaraz nie mamy oszczednosci. Potem kobiety sie zastanawiaja, skad ci mezczyzni to wiedza jak sie to robi i tamto, albo gdzie jak co zalatwić. Bo my po prostu regularnie zbieramy i analizujemy informacje.

Przykro mi mowić, ale niestety nie widze tego po drugiej stronie. Zazwyczaj jak juz dostanie prace, to uwaza ze ma wszystko klepniete, nie poszuka lepszej, nie rozglada sie, dla niej zyciem sa sprawy spoleczne... ile mam kolegow i kolezanek, kto co gdzie zrobil z kim... kto do cholery czyta te wszystkie kolorowe pisemka... i czy on mnie juz kocha czy jeszcze nie, a Marysia dostala ostatnio super bukiet i sie chwalila, moj facet mi tego nie daje, on mnie chyba nie kocha... i tak w kolko. Albo insta, fejsik i inne tego typu zabawki, checia dowartosciowania swojej osoby przez komentarze innych, sweet-emotki, ladowanie sobie baterii poprzez adoracje innych.

Mam wraznie, ze dla kobiet nie istenije prawdziwy rozwoj... chyba ze taki ustawiany... zrobie sobie fote jak czytam ksiazke i pochwale sie innym. Albo jak zrobic super paznokcie i oczywicie jaki powinnien byc ten idealny mezczyzna w idealnym zwiazku.
Dlaczego kobiety tak bardzo chca uplastyczniac swojego mezczyzne? Dlaczego nie moga zaakceptowac go takim jakiego go poznaly? Przeciez to nie zabawka ze mozna ja nakrecac, zwracac ciagle uwage i myslec ze bedzie wykonywac co chce.
Najgorsze jest w tym wszytkim to, ze kiedy w koncu facet powie ze tego nie zrobi, to wtedy sie zaczyna prawdziwe NLP i manipulacja emocjonalna, zamykanie sie w sobie, brak odbioru, mowienie ze jej nie slucham, ze mi nie zalezy, nie kocham, fochy na seks itp. Wtedy zaczyna sie spotykac z kolezankami i przedstawiac mnie w chujowym swietle.

Nigdy nie mialem wymagan do kobiety, zalezalo mi tylko aby bylo z kim ciekawie porozmawiac i na seksie. Nigdy nie oczekiwalem zbyt wiele, akceptowalem ja taka jaka jest.

Ale chyba zamienie sie w zimnego skurwysyna, ktory rzuca tylko wymaganiami i rozlicza po pewnym czasie, potem tylko bede podejmowal decyzje czy przeszla test czy nie.

Bo juz naprawde mam dosc tej dziecinady, jak ktos chce budować zwiazek i zycie to musi najpierw zaakceptować, ze życie nie sklada sie z zachcianek i ciaglym rozpieszczaniu sie, a ciezkej kurewsko mozolnej pracy, aby cos zbudować, odlozyć, poustawiac we wlasciwej kolejnosci, przez co trzeba jeszcze zdobyć duzo wiedzy i doswiadczen, niekiedy nie swoich a korzystac z doswiadczen innych.

No coż, ale w obecnym swiecie na przekroju podejsc... kobiety jeszcze chca tych meskich, wychodzacych z inicjatywa mezczyzn, ale juz chca miec wolność, aby być niezależnymi i po rowno rozdzielać wszystkie role zwizkowe, chca partnerstwa na kazdym kroku, czyli krotko mowiac mamy byc tacy jak kiedys, ale jednoczesnie umieć to co one i robic to w polowie za nie.
Ja tak nie potrafie, albo partner i wtedy nie ma przebacz, bede duzo wymagal, bede przy tym dosadny, opierdalal na kazdym kroku i nie mial wspolczucia... po to aby wyegzekwowac performance, albo bede jak kiedys mezczyzna, ktorego kobieta zapierdala w domu i to ona dba o mezczyzne, a ona przychodzi z placzem, czy troska bede czuly i troskliwym. Dlaczego, bo w partnerstwie... bo w obecnych realiach gdy ja przyjde z placzem i troska to bede nie-meski, a gdy nie przyjde i sam zdusze w sobie problemy to nie bedzie partnerstwa... Proste.

cdn


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz